Miniony weekend dla Juniorów B2 był bardzo intensywny. Krótko po godzinie 7 wyjechali na ciężki pojedynek do Śremu, mierzyć się z tamtejszą Wartą. W głowie zawodników i trenera zapewne utkwił wynik zeszłorocznej rywalizacji, z której wróciliśmy z workiem bramek ulegając wysoko 6:1. Tym razem zespół z Komornik pojechał na mecz z nowymi nadziejami i olbrzymią chęcią rewanżu.
Do meczu przystępowaliśmy niemal w pełnej kadrze, bez kontuzjowanych Dominika Majchrzaka i Filipa Kawy, a także bez Jana Leśniarka. Od początku naładowany zespół Komornik przystąpił do ataku i mocno zepchnął gospodarzy na ich połowę. Agresywne odbiory i wysoki pressing mocno zaskoczył zespół Warty i pozwalał nam kontrolować początek spotkania. Złudnie, bo po nielicznej w pierwszych minutach akcji gospodarzy, wywalczyli oni rzut rożny, który zamienili na bramkę już w 6′ minucie spotkania. Nieco zwaleni z nóg zawodnicy Komornik musieli przypomnieć sobie demony z przeszłości, bo gra zaczęła być nieco rwana. Szczególnie dużo strat w budowaniu pozwalało zawodnikom Śremu na groźne kontry. Pierwszy impuls do odrabiania strat dał nam Tomaszyk, który dobrze radził sobie tego dnia z bardzo szybkim skrzydłowym na jego stronie. Po jednym z odbiorów Jan ruszył prawą stroną mijając 3 rywali i kończąc niebezpiecznym dośrodkowaniem, które nie znalazło adresata w polu karnym Warty. Pomimo dobrego otwarcia gry w strefie niskiej, mieliśmy problemy z budowaniem akcji w strefie średniej, gdzie nasi środkowi zbyt długo trzymali piłkę pod nogą, często ją tracąc. W ten sposób narażaliśmy się na ataki szybkie, które nie potrafiły znaleźć drogi do siatki – głównie dzięki dobrze dysponowanej linii obrony i Bartkowiakowi w bramce. Tomaszyk, Vogel, Kózka i Józefiak, dwoili się i troili by zapobiec utraty kolejnej bramki. Pomimo dłuższego posiadania piłki i więcej wymienionych podań nie potrafiliśmy choćby zagrozić bramce gospodarzy.
Do 40 minuty, bo wtedy Wielkopolska przystąpiła do tego co już nas przyzwyczaili. Wielopodaniowa akcja ze zmianą stron. Do bezpańskiej piłki podbiega Vogel i decyduje się na wyjście ze swojej strefy, wprowadzając piłkę wysoko prawym skrzydłem. Prowadzi ją do skupienia, znajdując tym samym przestrzeń między obrońcami i decyduje się zagrać na dobieg do Skowrońskiego, a ten mocno dośrodkowuje piłkę z prawej strony w pole karne, która trafia na głowę Śliwińskiego i to on doprowadza do remisu. Świetna akcja, z odpowiednim timingiem, siłą i wykorzystaniem błędu w ustawieniu przeciwnika. Wynik utrzymuje się już do przerwy. Po przerwie wydawać by się mogło odmieniona drużyna Komornik przystąpi do zmasowanych ataków. Niestety zespół Warty mocno się przeorganizował i od samego początku drugiej połowy nie pozwalał nam wyjść z własnej połowy, głównie wymuszając na nas bardziej bezpośrednie podania omijające naszą linie obrony a nawet linie pomocy.
To zespół Warty zaczął dyktować warunki i dowodem na to była bramka na 2:1 w 47′ minucie. Pojedynek stał się teraz nieco bardziej bezpośredni i przypominał on 'dwa ognie’ niż mecz piłkarski. My próbowaliśmy gry z dłuższym podaniem w boczne sektory boiska, lub za plecy, natomiast Warta swoich okazji szukała w pressingu wysokim i uderzeniach z dystansu. Nasz zespół mocno cierpiał będąc w obronie niskiej, a sytuacji do straty bramki, było coraz więcej ale i tym razem na ratunek przychodził bramkarz i linia obrony wzmocniona przez Mikołaja Antkowiaka-Ratajczaka, który zastąpił Cichowicza. W raz z wejściem Mikołaja, trener zdecydował się zmienić ustawienie na 3 obrońców, które miało bardziej zagęścić środek pola i dać więcej swobody skrzydłowym, a także mieć o jednego napastnika więcej. Pomimo braku kontroli nad meczem, co chwile odgryzaliśmy się groźnymi kontrami, do szczególnie groźnych dochodził Kukulski dwukrotnie wychodząc sam na sam. Raz cudem bramkarz spowolnił lecącą do pustej bramki piłkę, a z linii bramkowej wybił obrońca, natomiast za drugim razem zabrakło komunikacji między nim a Śliwińskim. Z każdą minutą coraz groźniej atakowali przyjezdni i to głównie prawą stroną, za sprawą Tomaszyka.
Po jednym z ataków praw stroną ten ostatni odważnie wcina w pole karne, w gąszczu pola karnego zagrywa do Nowakowskiego, a ten decyduje się na strzał i tym samym wyrównuje stan gry w 80′ minucie. Warta ma swoje szanse na zdobycie bramki i wygranie meczu. Nie trafiają jednak w dogodnych sytuacjach sam na sam, czy nawet mogłoby się wydawać do pustej bramki. Jak mawia piłkarskie porzekadło niewykorzystane sytuacje lubią się mścić. Znajduje to swoje odzwierciedlenie w doliczonym czasie gry. Po jednym a ataków gości, Kózka odbiera piłkę, szybko przekazuje ją ustawionemu w okolicach koła środkowego Rymaniakowi. Ten przyjmuje ją w biegu, podnosi głowę, rzuca spojrzeniem na mocno wysuniętego bramkarze i decyduje się na mocne uderzenie z 35-40m. Chyba wszystkim w tym momencie zatrzymał się czas, piłka szybowała na tyle mocno, że próbujący interweniować bramkarz nie zdołał się cofnąć wystarczająco, by powstrzymać to uderzenie. Niesamowita radość zawodników z Komornik i piękna bramka Rymaniaka na długo jeszcze będzie pamiętana.
Niezwykły comeback z trudnej sytuacji meczowej i hart ducha pozwoliły Wielkopolanom na niesłychaną radość. Na dużą pochwałę zasługują zawodnicy którzy pomimo niepowodzenia, wielu przeciwności nie zwątpili choćby na chwilę po przyjechali do Śremu. Widać było w tym meczu wiele cech wolicjonalnych i drużynowych, takich jak wsparcie, jedność i kompaktowość. Na pochwałę zasłużył każdy!!!














